Pablo to ja

No dobra, czas się przedstawić. Matka nazywa mnie kurczak i mówi, że śmiesznie chodzę, ale w paszporcie napisali Pablo. A "mądrzejsi" przezywają mnie Pablitowski. Mam tyle miesięcy, co prawie 2 lata, sami policzcie.


 

Matka mówi, że mam okropny charakter, a ja go lubię i tyle. Zawsze robię coś innego niż mi każą, lubię każdego, nawet złodzieja i rozumiem wiele, ale tak ciągle zmęczony jestem, że mało robię. Na spacerze chodzę swoimi ścieżkami, bo są ciekawsze i lubię wszystko smakować, no bo jak inaczej poznawać świat, nie? Nawet Łojciec mówi, że odkurzacz jestem, a przecież wiem, że bulldog nie odkurzacz.

Lubię się bawić, taki pocieszny jestem jak twierdzi Matka. Pamiętajcie zabawę w chowanego? To moja ulubiona. Chowam zabawki pod koc i ich szukam - frajda megaśna. No mam parę wad, głośno pierdzę i ze zdziwieniem szukam skąd ten smród, no i chrapię troszeczkę z tego co Matka mówi, kocham spać i jeść. O, i jeszcze Matkę kocham - dobra kobita z niej, ale surowa, za to Łojciec - to taki zabawowy typ.

parallax background
 

Jak na bulldoga francuskiego przystało, swoje bolączki mam. Matka mogłaby wymieniać...


Co Matka ze mną ma?

Moja książeczka ma mnóstwo już znaczków i Matka mi tylko mówi ile pieniądzów poszło. No ja przecież nie zapłacę, nie? Ale do Pani doktór biegam szybciej niż na spacer. Byłem mały, spadłem z fotela i już do gipsu mnie włożyli, no i bardzo bolało, tak Wam powiem. Matka to tylko mi tam ryczała, wstydu narobiła - a jak już się ogarnęła to i nosiła mnie po nocy. No wiem, piszczałem, ale sam byś piszczał ze śrubą w łokciu, nie? Z tą moją ręcą Matka chciała mi jakieś ćwiczenia w wodzie załatwić, ale podziękowałem, woda to nie przyjaciel.

Bo to nie tak hop siup! 2 razy musiałem tam zostać na nocki i wiecie, że tak płakałem, że Matce się poskarżyli. Skarżypyty, nie? Długo kulałem, ale już śmigam i skaczę i nawet macham tą ręcą Matce przed oczami.



Potem też lżej nie było. Po tych nockach tak się drapałem, że Matka mnie zaniosła, dosłownie, do Pani doktór i masz Ci los, a raczej grzyb. No i znowu leki. Potem tylko kuju kuju i tu brzuch bolał tu cieżko zipałem. Myślałem, że to już lata nie te, ale Matka mi wytłumaczyła, że muszę iść raz jeszcze na stół. Nic nie pamiętam, no może poza kolejnym lamentem Matki. Siara. Wycieli mi coś z gardła i cud, oddycham i mniej chrumkam. A przecież to mój znak rozpoznawczy był, od razu każdy wiedział, że nadchodzę.

No i nawet teraz, taki biały puch, zimno, ciemno a kobita każe mi iść i zwiedzać, to ja ręcę podkurczyłem i już afera. Że trzeba zdjęcie robić, że łapa boli, że może te ćwiczenia, że mnie źle poskładali czy coś. No idź sobie kobito bez skarpet na taki mróz, to zrozumiesz. No tak się zdenerwowałem.

kontakt@pabloradzi.pl - odpiszę jak się wyśpię!